.
Święta Bożego Narodzenia tuż, tuż. Pewnie już wszyscy kupili prezenty dla najbliższych , jeśli nie to pewnie już wiedzą co chcą kupić. To okres magiczny i wyjątkowy, skłaniający do bycia dobrym i obdarowywania bliskich wymarzonymi przez nich upominkami.
W tym niezwykłym czasie jesteśmy w stanie wydac zdecydowanie więcej pieniędzy na rzeczy o których marzą nasi najbliżsi niż o innej porze roku. Zwłaszcza dla naszych dzieci.
Jednak nie o obrotach w handlu chcę powiedzieć. Chcę poruszyc temat, na który już wiele napisano. Ale zważywszy na wagę problemu pozwolę sobie na kilka uwag.
Posiadanie zwierzątka to niewątpliwie ogromna frajda. Jeszcze większą frajdę mamy wtedy, gdy widzimy szczęście wymalowane na buzi naszego dziecka w chwili gdy dostaje ono wymarzone zwierzątko. I tu byłoby można w zasadzie zakończyć rozważania na ten temat, ale tylko wtedy, jeśli decyzja o obdarowaniu kogoś żywym stworzonkiem jest przemyślana i dojrzała.
Niestety, obserwując to co dzieje się z częścią takich "prezentów" gdy magia świąt już minie pokazuje, że część z tych decyzji była podjęta pod wpływem chwili. Okazuje się nagle, że nasz ukochany, śliczny piesek czy kotek wymaga naszej ciągłej uwagi, załatwia w mieszkaniu (najczęściej gdzie popadnie) swoje potrzeby fizjologiczne, piszczy w środku nocy, no i nie jest już tak cudnie jak w chwili gdy wręczaliśmy go naszemu dziecku.
Warto sobie w tym momencie uświadomić, że tak naprawdę to my dorośli ponosimy za to odpowiedzialność. To, że nasze dzieci marzą o żywym stworzonku którym mogłyby się opiekować jest rzeczą zrozumiałą i bardzo częstą. Ale zanim zdecydujemy się na kupno zwierzaka warto z dzieckiem na ten temat porozmawiać i uświadomić mu pewne rzeczy. Na przykład takie, że z ukochanym pieskiem trzeba będzie kilka razy dziennie wychodzić na spacer, niezależnie od panującej akurat pogody. Piesek taki wymaga także ciągłej naszej uwagi, zwłaszcza na początku gdy jest to mały szczeniaczek. No i że siusia w różnych, dziwnych miejscach... Trzeba także pamiętać o odpowiednim odżywianiu, o wizytach u weterynarza itd., itd...
Czy kilkulatek jest na to wszystko przygotowany? Pewnie powie, że tak. Ale doskonale wiemy, że opieka nad zwierzęciem spoczywać będzie na nas, dorosłych. Może zatem warto poczekać na moment, gdy nasze dziecko świadomie i regularnie będzie pomagać nam przy opiece nad pupilem?
Dla miłośników zwierząt te argumenty nie stanowią oczywiście żadnej przeszkody w kupnie psa, kota czy świnki morskiej. Ale też ten artykuł nie ma trafić właśnie do nich. Chodzi mi raczej o to, aby osoby dla których głównym celem jest sprawienie radości swojemu dziecku dokładnie przemyślały swoją decyzję . Bo niestety potem rozczarowanie i żal przeżywają wszyscy: dziecko, gdy okazuje się że wymarzony prezent ma jednak jakieś wady i sprawia kłopot, rodzice, na których spadają dodatkowe obowiązki no i oczywiście biedne, żywe zwierzątko gdy okazuje się, że zostaje oddane do schroniska.
Ktoś może zastanawiać się nad tym co lub kto upoważnia mnie do pouczania innych (choć mam nadzieję, że nie odbieracie tego głosu jako „pouczanie”), do mówienia o oczywistych rzeczach.
Otóż sama kiedyś popełniłam taki błąd i kupiłam dla mojej 6-letniej wtedy córki ślicznego króliczka. Było to przed świętami, które kojarzą się ze ślicznymi, puchatymi króliczkami.. No i niestety, po okresie radości i zapału przyszły dni, gdy okazało się, że mamy kłopot. Moja córka oczekiwała, że tak jak w reklamie telewizyjnej zwierzątko będzie się z nią bawiło, będzie dawało się głaskać itd. Króliczek tymczasem wręcz rzucał się na dziecko, wydawał groźne dźwięki i nic nie wyglądało tak jak w reklamie. Ja natomiast za każdym razem gdy wracałam do domu już na progu czułam zapach królika, a raczej zapach z jego klatki. Nadmieniam, że trociny wymienialiśmy codziennie.
Okazało się,że mimo najszczerszych chęci nie jestem w stanie mieszkc z królikiem pod jednym dachem. Cała historia na szczęście zakończyła się dobrze. Znajomi zabrali królika, gdyż mieli już jednego. Nasz Kicuś znalazł towarzystwo, dobrą opiekę i dożył później starości. Także moja córka po pewnym czasie sama stwierdziła, że w nowym domu jest króliczkowi lepiej niż u nas.
No i proszę, bardzo przecież lubię zwierzęta, mamy 10-letniego owczarka niemieckiego, miałam najszczersze chęci zając się także królikiem, ale nie udało się. „Kac moralny” i wstyd pozostał jednak na długo. I dlatego pokusiłam się o napisanie tych kilku zdań na niby oczywisty temat. Bo to nie zawsze jest kwestia naszej woli, tego że lubimy zwierzęta, że wydaje się nam że poradzimy sobie z opieka nad nimi. Czasem dzieją się rzeczy których nie jesteśmy w stanie przwidzieć.
Cała ta historia przypomniała mi się gdy robiłam zakupy w jednym z centrów handlowych. Sprzedawano tam śliczne, malutkie szczeniaczki, które jak to przed świętami cieszyły się sporym powodzeniem. No i tak mis się przypomniało...
No więc jeśli pieska pod choinkę, to tylko wtedy gdy przemyślimy wszystkie za i przeciw. No i jeśli będziemy pamietać, że święta kiedyś miną, a codziennośc może nie być już taka magiczna.
Mama Kasia, pedagog