Dla mnie każda wystawa psów jest doniosłym wydarzeniem kynologicznym.
Uwielbiam na nie jeździć i w nich uczestniczyć. Niestety z moich obserwacji wynika, ze ogromna ilość społeczeństwa w ogóle nie wie, jakie obowiązują zasady na wystawach i po co są one organizowane. Dość często spotykam się z opinią „ludzi z ulicy”, którzy nie mają psa rasowego a często żadnego, że na wystawy jeździ się po to, aby dostawać koperty, w których są pieniądze?!. Mimo iż tłumaczę o celowości wystaw, na których każdy ma możliwość prezentacji swojego psa, ujrzenie na ile jest zbliżony do ideału, czyli wzorca. Największym zaszczytem jest otrzymanie medalu i to właśnie cieszy bardziej od pieniędzy. Ludzie ci patrzą, na mnie jakbym mówiła kompletne bzdury i pewnie tylko przytakują myśląc zupełnie, co innego.
Kynologia to sport, a w nim nie chodzi tylko o pieniądze, ale również o to by być coraz lepszym i doskonalić swe umiejętności. Po za tym samo pojęcie psa rasowego dla większości jest niezrozumiale. Przecież nie ma czegoś takiego jak pies rasowy bez rodowodu. Wiadomo, że rodowód to identyfikator psa, jego dowód urodzenia, pochodzenia, mówi nam o przodkach i dlatego wiemy, z czym mamy do czynienia. Ponadto często pokutuje pogląd, że tylko sześć szczeniąt otrzymuje rodowód, a to nie prawda!.
Powiedzmy to i powtarzajmy tak często, aż te głupoty ustąpią miejsca prawdom i tak głęboko wryją się w ludzką pamięć, że wszyscy będą wiedzieć: PIES RASOWY TO TYLKO TAKI, KTÓRY POSIADA RODOWÓD A CO ZA TYM IDZIE UDOKUMENTOWANE POCHODZENIE DO PIĄTEGO POKOLENIA. Inne psy , których wygląd odpowiada wzorcowi, a nie mają udokumentowanego pochodzenia nie są czysto rasowe ( posiadają jeszcze nie ujawnione cechy dziedziczne, które ujawnia się u potomstwa. Celem każdej wystawy jest ocena psów, wybór tych najpiękniejszych( tzn. najbardziej zbliżonych do wzorca, a także popularyzacja kynologii. C
Celem każdego właściciela psa rasowego powinien być udział w takiej wystawie i zaprezentowanie swojego podopiecznego innym. Z głęboką niechęcią patrzę na właścicieli suczek, którzy na wystawę przyjeżdżają tylko po to, aby „zaliczyć ją” by móc w przyszłości szybko uzyskać stempel „suka hodowlana” w wiadomym celu. Potem już się nigdy na wystawę nie wybiorą. Sama byłam świadkiem sytuacji, kiedy piękna suka na wystawie w Legionowie zdystansowała inne suki swojej klasie, otrzymała wszystko, co mogła, nawet wygrywając porównanie z psem, a właściciele głośno nawoływaliby szybciej wyjść z wystawy. Próbowałam ich namówić, aby zostali na wybór grup, lecz na nic się to zdało...
Opłaty za zgłoszenie psa na wystawę jest dość wysoka. Można by coś zrobić, aby ludzie często jeżdżący na wystawy mieli przywilej niższej opłaty niż inni, którzy chcą tylko „zaliczyć” wymagane „trzy ustawowe”. Na wystawach jest moim zdaniem za dużo nerwów. Wiem, że każdy chce wygrać i jak najlepiej zaprezentować psa, ale te ewentualne nerwy powinny być mobilizujące. Straszny dla mnie widok to bicie, szarpanie psa na ringu w czasie oceny, bo ten nie chce się ustawić i pokazać. A przecież to wina tego właściciela, bo nie nauczył tych rzeczy psa. Po za tym jak ktoś już tak się zachowuje przy innych to, co robi sam na sam z czworonogiem?. Wiadomo, ze sędziowanie jest zajęciem trudnym, a niekiedy stresującym. Różni są sędziowie i jak wszyscy mogą popełniać błędy. W Większości są to doświadczeni kynolodzy, zadowoleni, uśmiechnięci i pogodni. Ale bywają również sędziowie nieprzystępni, milczący, i jeśli na takich trafi początkujący wystawca to nie ma później ciekawego zdania o wystawach. W ogóle na wystawach powinno być więcej uśmiechu, wyrozumiałości i cierpliwości. Asystenci często zamiast pomagać sędziom i wystawcom tylko przyspieszają. Każdy jadąc na wystawę często kilkaset kilometrów i ponosząc za nią ogromne koszty ma prawo do swoich „trzech minut” na ringu. Sama byłam świadkiem, gdy nad wyraz energiczna asystentka wprowadziła takie zamieszanie na wystawach w Katowicach i Krakowie, że sędziowie w pewniej chwili nie wiedzieli, jaka jest oceniana klasa. Zauważyłam, iż z sędziami jak i asystentami jest tak jak z wystawcami. Im większą mają za sobą liczbę przebytych wystaw tym bardziej są na luzie, z radością i uśmiechem podchodzą do powierzonych im zadań. Młodzi ( nie wiekiem a stażem) bywają podenerwowani, wyniośli i chodzą z tak zadartą głową do góry, że już nie pamiętają jak zaledwie przed kilkoma miesiącami byli w zupełnie innej roli ( jako wystawcy) i inaczej się zachowywali. Na szczęście to, o czym powyżej napisałam to „wyjątki od normy”. W miarę nabywania rutyny i oni się zmienia, będą uczyć się od lepszych. Każdy z nas całe życie musi się kształcić i może przez to doskonalić swój charakter i umiejętności. Ja wiem, że praca sędziego bywa niekiedy bardzo trudna, trzeba podjąć decyzję, znać wzorce danej rasy i wiele innych rzeczy. Nie ma idealnego psa, a wszystko polega na tym, aby wybrać tego najbardziej zbliżonego do wzorca. Na wielką pochwalę zasługują sędziowie, którzy potrafią na glos uzasadnić taki, a nie inny wybór danej stawki. Uważam, ze ten, co wydaje werdykt powinien w każdej chwili z czystym sumieniem móc się zamienić miejscami: sędzia – wystawca, wystawca – sędzia. Wiadomo, że sztuka prezentacji to nauka właściwego zachowania psa na wystawie. Wystawca powinien zachowywać się poprawnie wobec sędziego, organizatorów i nawzajem, ponieważ każda ze stron na obowiązki i przywileje. Obowiązkiem sędziego jest np. obiektywna, fachowa ocena, organizatora – dobre przygotowanie i prowadzenie wystawy jak i oznaczenie dojazdu na nią, a wystawcy poprawnego zachowania mając na uwadze, ze wystawa to impreza, na której obowiązuje sportowe zachowanie. Przywilejem sędziego jest na przykład: niepodważalna ocena, podczas, gdy wystawca niezależnie od „jakości” pokazywanego psa może liczyć na ocenę i jej uzasadnienie. Pragnę również wspomnieć o tym, jak duża rzesza osób, które uczestniczą w wystawie nigdy nie czeka na najważniejszą jej część, jaka są konkurencje finałowe. I jeśli taka osoba, która ma zamiar zabrać się zaraz po ocenie do domu mimo wielkiej wygranej, którą jest przepustka do konkurencji finałowych, mogłaby powiedzieć to sędziemu. Dzięki temu inny wystawca, który jest prawdziwym kynologiem i miłośnikiem tego sportu mógłby w pełni i do końca uczestniczyć w wystawie. Tak np. było na wystawie w Kaliningradzie gdzie sędzia Pan Jakubowski wiedząc, ze właściciele zwycięskiego psa nie zostaną na wybór BOG wyznaczył, aby ten, który zdobył Res. CACIB został na finały. Wiadomo, iż każdy z nas chciałby żyć w lepszym świecie, a wystawy są takim małym światkiem kynologicznym i dlatego wszyscy musimy być bardziej wyrozumiali w stosunku do bliźnich. Wtedy będziemy tworzyć wielką kynologiczną rodziną, która wybiera się na wystawę jak na wspaniałe, rodzinne spotkanie.
Stella Zawadzka