.
Życie w schronisku, wśród innych psów, nie zawsze przyjaznych, budziło we mnie przerażenie.Teraz na szczęście jestem w hoteliku do którego zawiozły mnie wolontariuszki... Czy mam jakieś wyjście? TAK. Potrzebuję jedynie odrobiny szczęścia, by spotkać tego jednego jedynego człowieka.
Dlatego wciąż czekam, siedząc c przy kratach swojego boksu, może usłyszę kroki, przyjazny głos i słowa mojego nowego Pana: Jesteś mój, Rufusku!